Imperium Absurdu.

Porzućcie wszelką nadzieję, Wy, którzy tu wchodzicie... Albowiem zginiecie ze śmiechu! ;p


#1 2010-03-27 15:39:17

Hiril Dae

http://img695.imageshack.us/img695/5298/tytulmistrzabrs.gif

Zarejestrowany: 2009-11-20
Posty: 11
Punktów :   

Walentinos- czyli zUo w pigułce xD

Walentynki. czas miecza i topo...ej dobra, to nie to. A może...? No, w każdym razie jednogłośnie postanowiono, że w tym roku władcy będą je świętować we Fhancji. Przygotowania przebiegły doskonale, władcy ze wschodniej Europy (Ukraiiinaaa!) zadbali o stosowną ilość alkoholi, ze środkowej o żarcie, a z zachodniej o wystrój. Prawdę mówiąc, Imperator Ukrainy nie chciał przyjeżdżać. Był zajęty wojną o wschodnie kresy Ukrainy (Kurzeeel! Jak mi teego nie oddaaasz...!"), powstaniem Mołdawów (które, na szczęście udało sie stłumić groźbą akcyzy alkoholowej) oraz rozbudową swej floty, aby urządzić w Turcji drugi D-Day. Jednak, skuszony możliwością wytrucia swych wrogów, zgodził się przyjechać. Bo co może lepiej działać przeciw morale nieprzyjaciela jak sraczka lub może nawet kopnięcie w kalendarz swego przywódcy?
Po dotarciu do celu Imperator od razu wyczuł swym Mhrocznym Whilczym Zmhysłem, że coś pójdzie źle. Do cholery, on nie znał się na walentynkach, ostatnie trzy spędził na froncie! Dla odstresowania zaczął rozmowę z Hammerem o armii, o pancerzach i technologii wojennej, poszpanował swymi Marines...Ale wciągnęli go do środka. Próbował uciec. Zdołał nawet dobiec do czwartego piętra, gdzie ostatnio podczas swej wizyty ukrył Eliksir Niewidzialności (ot tak na wszelki wypadek). Ledwo go schował pod ubraniem, już go pogoń doścignęła. A w niej m.in. Pomysłodawczyni tego całego burdelu, czyli znana skądinąd Emila, Przemo De Pajryt, czy Dżony Siedemnaście Peni...Palców. Imperator powlókł się karnie do sali, w której wszystko się odbywało. Jego wilczy zmysł go nie zawiódł. Emila pomyślała o wszystkim. Miski z El Es Di zamiast cukierków, bimber, przytulne budki z tyłu....Władca Ukrainy w panice rozejrzał się za wyjściem. Wszystko było pozamykane. Zaraza!
A może by tak...? Nie, to nie wypali! Co może mój miecz przeciwko czterometrowej ścianie?! - zastanawiał się gorączkowo. - Lotnictwo odpada, patroluje Wschodnie Kresy. Kurna! Władczyni Fhancji musiała pomyśleć o wszystkim. Myślibór spostrzegł podobne przerażenie u towarzysza Dżona. Podszedł do niego i szepnął: - Janeek! Masz jakiś pomysł na ucieczkę? nie wiem, jakieś RPG w majtkach, czy coś...
- Nie tym razem nic nie mam - odparł podobnie bliski paniki Janek - A ty? Twoje legiony?
- Zajęte patrolowaniem granic i dwoma wojnami. Na dobrą sprawę można by spróbować uciec szybem wentylacyjnym... - Imperator spojrzał na kratkę przy stole z El Es Di.
- Dobra, mam granaty dymne! Rozrzucę kilka i wiejemy! - stwierdził Dżon z wyraźną ulgą. Wykonali plan. Gdy większość władców dusiła się, oni w pośpiechu odkręcili śrubki kratki i rozpoczęli ucieczkę (pamiętając o zamknięciu za sobą kratki...i zespawaniu jej ramy spinaczem (nie pytajcie). Gdy przeciskali się przez gąszcz tuneli niejednokrotnie bluzgając na siebie (TWOJA STARA, to był twój pomysł noobie!) w Wielkiej Sali wszystko wracało do normy. Zniknięcie monarchów Ukrainy i Irlandii nie pozostało jednak niezauważone. Wszczęto śledztwo, zespawaną ramę odkryto dopiero po godzinie. Propozycje poszukiwań były różnorakie. Maharadża Lisek proponował wpuszczenie do środka czegoś z jego kolekcji broni biologicznej, zaś Emila - wpuszczenie szczurów. W końcu postanowiono, że sami władcy wejdą do środka. Tymczasem w szybach...
- Janek, do cholery weź te nogi!
- Twoja stara, czopie!
- Nie gadaj, bo gdyby nie ucieczka, to już miałbyś za sobą kilkanaście prób gwałtu. Przypomnij sobie Kurzela... - widać ten argument podziałał. Janek przestał się miotać i tylko cicho bluzgał na nooby i twoją starą. Nagle usłyszeli za sobą podobne odgłosy. Zamarli. Pogoń się zbliżała! przyspieszyli tempa, po wyczerpujących dwóch godzinach dopadli wyjścia z zamku. Niestety, był pewien szkopuł...
Przejście znajdowało się na wysokości...hmm...no, tak na oko to ta ściana miała ze 100 metrów? 150? Ale, jako, że na szczęście władca Irlandii oglądał filmy o McGyverze, prędko skonstruowali dwa spadochrony ze swych płaszczy i śrubek. Po długim spadaniu przygwoździli w 5-metrową warstwę puchu. Prędko wydostali się i zaczęli przekopywać sobie drogę ku wolności...Jako, że tu podręczny GPS w postaci Wilczej Intuicji już działał, po jakimś czasie dotarli do niedużego (tylko 1 000 żołnierzy) obozu sił Ukrainy.
Już, już prawie uciekli...gdy nagle dosłyszeli pogoń! Władca Ukrainy stanął przed trudnym wyborem moralnym. Poświęcić swych żołnierzy dla ucieczki, czy nakazać odwrót, aby nie cierpieli? Wybrał opcję druga. Oczywiście Janek się wkurzył.
- CO TYY ODWALASZ noobie?!
- Ratuję swych podkomendnych. Nie zrozumiesz. I lepiej przygotuj się do walki. ech, szkoda, że dziś nie ma pełni... - spojrzał tęsknie na niebo - Tylko nów. Ale nów tez ma moc. Choć o wiele mniejszą niż pełnia. Przynajmniej - splunął - w moim przypadku. Wiesz, co dzieje się z Kurzelem, gdy nie zażyje antidotum...
W tym momencie rozmowa się skończyła, bo właśnie pogoń ich dopadła. Otworzyli ogień. Zanim sami padli od strzałek nasączonych jakimś usypiającym syfem, zdołali zastrzelić większość straży władców, a może nawet postrzelili Emilę, kryjącą się za tym tłumem...?
Wybudzono ich po jakiejś półgodzinie. Emila zaraz zrobiła wielką awanturą w stylu : "Janek, jesteś moim mężem!!!!!! Jak mogłeś?! Nojaknojaknojaknojaaaak?" No ale cóż...Myślibór powlókł się smętnie do sali, rozumiejąc, że już nie uniknie Walentynek...
***
I znowu jakaś impreza...Boże oni chyba tygodnia nie mogą wytrzymać bez rozwalenia czegoś i zarzygania sedesu. Tym razem jako pretekst do uchlania się wymyślili sobie jakieś bzdurne walentynki. Uch...Oczywiście obecność obowiązkowa. Do tego jeszcze mój kochany braciszek przyjeżdża ze swą kolejną dziewczyną( tak na marginesie to ciekawe która to już w tym miesiącu...), więc będzie mi narzekał i truł dupę o brak jakiekolwiek trunku w królewskim barku. No cóż nie mam wyboru, jak tylko wysłać wąpierza po wódę, a przy okazji kupić coś dla Emilii w prezencie.
    Przebrała się w swoją najbardziej elegancką suknię i poszła powitać braciszka, który jak zwykle przybył cholernie punktualnie. Wódka już stała w barku, a dzięki uprzejmości Rutena nie zawierała więcej niż 0,5 procenta, więc mogła należycie przywitać niedoszłego spadkobiercę tronu. Gdy zeszła na ganek swojego letniego domu na podjeździe stał już jego srebrny Bugatti Veyron. Nagle wyłoniła się z niego ruda czupryna jego nowej ''zdobyczy'' i sam braciszek we własnej osobie. Jak zwykle wyglądał nienagannie- jasne blond włosy w artystycznym nieładzie zaczesane lekko w bok zakrywające długą bliznę oraz jego odwieczne baczki. Ubrany był w długi szary prochowiec i czarne skórzane rękawiczki. Dziewczyna wyglądała równie olśniewająco- rude włosy miała rozpuszczone, aby powiewały lekko na wietrze oraz długa suknia w kolorze butelkowej zieleni nadawały jej niepowtarzalnego uroku.
-Miło cię znów widzieć siostrzyczko. Masz już chłopaka?- wypalił Thriviel. No tak... To było jego standardowe powitanie. Alerel już się przyzwyczaiła do tego typu pytań, wiedziała także, co by się stało gdyby domniemany chłopak istniał. Biada temu kto podpadnie Thrivielowi.
- Ja też cieszę się, że cię widzę bracie. Kopę lat. Może przedstawisz mi swoją uroczą towarzyszkę? Ruda piękność która do teraz nie zwracała na Alerel zbytniej uwagi, nagle zwróciła ku niej swoje duże, szare oczy i lekko się uśmiechnęła.
- Jestem Vigrid. Miło mi poznać siostrzyczkę mojego mysia pysia.- No tak brat lubił określony typ dziewczyn- słodkie i durne, czyli nic się nie zmieniło.
- Czy jest tu gdzieś toaleta? Muszę się trochę odświeżyć po podróży i przypudrować nosek.
-Ależ proszę. Przejdź tamtymi drzwiami na lewo i prosto do dużych dębowych drzwi. Świeże ręczniki są na górnych półkach.- Po tych słowach Vigrid wystrzeliła jak błyskawica i po chwili już jej nie było. Gdy Alerel upewniła się, że dziewczyna zniknęła za rogiem zwróciła swe oblicze ku bratu. Przybrała swój typowy wyraz twarzy i powoli zeszła z kilku schodków dzielących ją od brata. Ten jakby skurczył się w sobie czekając na ostrą pogadankę o wewnętrznych wartościach i ludzkiej głupocie, ale nic takiego się nie zdarzyło, gdyż Alerel dzisiaj nie miała ochoty robić za przedszkolankę terroryzującą małe dzieciaczki.
- Ty chyba nigdy się nie zmienisz, a ja głupia wierzyłam, że się już na dobre ustatkowałeś...ech..- dziewczyna przybrała minę cierpiętnika i teatralnie westchnęła. - No nie, ja się tu chciałam z żonką i gromadką dzieci witać, a tu mi taka pindzia wyskakuje.- Po tych słowach nie mogła już powstrzymać parsknięcia. Brat zorientował się, że jego kochana siostrzyczka robi sobie z niego jaja i rzucił się na nią w powitalnym uścisku, a trzeba mu był przyznać, że siłę to on miał i po chwili Alerel zabrakło tchu. To był prawdziwie niedźwiedzi uścisk. Nagle usłyszeli głośny pisk i ktoś wypadł szybko przez frontowe drzwi.
Piszczącym obiektem okazała się Vigrid tym razem ubrana w jedwabny szlafroczek.
Włosy miała w nieładzie i lekko rozmazany makijaż. Cała się trzęsła. Szybko dopadła Thriviela, odpychając ciągle tulącą się do brata Alerel. Ta ostatnia lekko się zachwiała i upadła na żwirowy podjazd obok samochodu.
-Co się stało kotku? Czyżbyś zapomniała swojej kosmetyczki?- Łagodnie zagruchał brat, ukradkiem zerkając na siedzącą na żwirze Alerel. -A może czegoś ci trzeba?- dopytywał się chłopak.- Choć wejdziemy do środka i wszystko mi wyjaśnisz, Ok?
-Nieee!! Nie wejdę do tego potwornego miejsca! W żyyyciuu nie przestąpię więcej progu tego piekielnego dooomuu!- zawyła cienko. -To potwór!!!!!- I zaczęła trząść się jak osika. Nagle z domu wyłonił się powód histerii Vigrid. Ubrany był w lekko poplamione krwią szorty i biały podkoszulek. Na policzku miał długą krwawą smugę, a na oczach okulary przeciwsłoneczne. W ręku dzierżył szablę do szermierki. Alerel pomyślała, że powinna uprzedzić Rutena żeby ubrał się bardziej odpowiednio.
W ostatecznym rozrachunku, okazało się, że wąpierz wybrał się na polowanie. W końcu lubił oryginalne style walki, a walka z dzikiem, floretem raczej nie należy do rutynowych zajęć ludzkich. Trochę się poharatali w lesie i Ruten wrócił do ''domu''. Zapomniał tylko o jednej małej rzeczy: zmianie odzieży. Ten akt zapominalstwa zaowocował u biednej Vigrid stan pod-zawałowy. W końcu nie codziennie widzi się w swojej łazience ubabranego krwią mężczyznę dzierżącego w ręce przyrząd zbrodni. Na szczęście w swoim przerażeniu dziewczyna nie zauważyła dziwnie zaostrzonych zębów i dzikich błysków w oczach, bo wtedy naprawdę Alerel miałaby problem. Jak na razie trupy w łazience nie były jej szczególnie potrzebne.
Sprawa byłaby prawie wyjaśniona( Ruten synem miejscowego rzeźnika, dostarczającym mięso), gdyby nie podejrzliwość Thriviela. Ten jak na złość nie chciał uwierzyć w alerelową szczęśliwą nowinkę. Za to Vigrid uwierzyła w nią z zadziwiającą łatwowiernością. Potem nawet puściła do niego oko i zaczęła flirtować. Alerel zemdliło, a Thriviel poszedł się napić.
Ruten z Vigrid gdzieś poleźli, tzn. ona go ciągnęła, a on nie miał wyjścia. A Alerel zaczęła przygotowywać się na przyjęcie. W kącie pokoju odkryła śpiącego brata. nakryła go miłościwe jakimś znaleźnym kocykiem i nakazała służbie gotować auto do wyjazdu. Przebrała się w zwiewną szarą suknię i obudziła Thriviela od którego już lekko parował alkohol. Brat nie mógł znieść, że jego kochana, słodka siostrzyczka może się potajemnie spotykać z miejscowym rzeźnikiem z dziwnym wyrazem twarzy, więc szybko utopił swój smutek w butelce alkoholu. Zawsze tak robił. Gdy Alerel wychodziła, nakazała Rutenowi zaopiekować się domem i gośćmi, a w szczególności tym pierwszym. Wiedziała do czego był zdolny Thriviel w stanie lekko chwiejnym. Gdy wyjeżdżała na lotnisko przez chwilę zrobiło jej się żal Rutena, ale tylko przez chwilę.
Prawie cały lot do Fhancji przespała ze słuchawkami na uszach. Gdy wylądowali była jeszcze tak zmęczona, że nie zauważyła podstępnego schodka przy wyjściu z samolotu i upadła jak długa na zimnym asfalcie lotniska. Po tym zdarzeniu przez całe kolejne kilka godzin miała humor godny tnącego się emo. W zamku królowej Emilii zastała już straszny tłok, a do tego w sali przeważał kolor czerwony i różowy. Niezbyt poprawiło jej to humor. Za to dostała dość duży, przestronny pokój w którym stały już jej bagaże i prezenty dla Emilii. W środku zastała kuzynkę która czekała, aby ją przywitać. Jak zwykle miała na sobie sukienkę pasującą do tego święta- koronkowo- wydekoltowaną w kolorze łososiowym.
-Nieźle się odstrzeliłaś. Czyżbyś zamierzała dzisiaj zostać czyjąś walentynką?- zapytała zjadliwie Alerel. To nie było w jej stylu dokuczać od razu na przywitaniu, ale dzisiejszy dzień tak dał się jej we znaki, że nie miała już siły na uprzejmość.
- Czyżby ktoś miał dziś kiepski dzień?- spytała Agata nie zwracając uwagi na pomrukiwanie kuzynki.- Rozluźnij się! Są walentynkiiiii!!- szczebiotała skacząc wokół niej.
-A tobie co odwaliło? Czyżby za dużo cukru?- Mruknęła zdziwiona dziewczyna. Nie często widziało się Agathe w takim nastroju... Ta w odpowiedzi uśmiechnęła się jeszcze szerzej 'Żeby tylko nie odgadła... Nie szczerz się tak do cholery bo jeszcze zauważy że coś knujesz!'
- A co to nie można już mieć dobrego humoru- żachnęła się Agata patrząc na kuzynkę z miną niewiniątka.- A teraz won do łazienki bo wyglądasz jakby dopadł cię wściekły ogrodnik z kosiarką.
Zakomenderowała pchając Alerel do drzwi po prawej. Gdy tylko te zamknęły się za kuzynką Agata podbiegła do stojącego na środku pokoju stolika, Upewniwszy się, że słyszy kuzynkę krzątającą się po łazience dolała 'trochę' czegoś do stojącego na stole dzbanka z sokiem pomarańczowym. 'To ulubiony smak Alerel... haha... nie robie nic złego. Chce jej tylko polepszyć humor. Nienawidzę gdy się tak krzywi. Ale będzie zabawa kurnaaaa!!'
- Ja już muszę iść!- krzyknęła do zamkniętych drzwi łazienki- Muszę im pomóc okiełznać Myślibora, bo idiota postanowił urządzić tu razem z Dżonem mały pokaz... Czekamy w sali!
'Dobra teraz wiejeeeeeemyy!!' jak postanowiła tak i zrobiła, dopadła w dwóch susach do drzwi i wybiegła na korytarz.
Gdy wyszła z łazienki poczuła się trochę lepiej. Wisielczy humor już jej minął, co oznaczało, że może już przebywać z ludźmi bez szkody dla ich psychiki. Uff...nareszcie. Rozejrzała się po pokoju i zauważyła dzbanek soku pomarańczowego. To było podejrzane, że Emilii wiedziała, jaki jest jej ulubiony napój, ale darowanemu koniowi w uzębienie się nie patrzy. Wzięła szklankę i nalała sobie ją po brzegi. Po kąpieli zawsze chciało jej się pić, a na sali nie miała zamiaru ruszać czegokolwiek, gdyż nigdy nie wiadomo co strzeli do łba tym czubom. Zawsze mają jakiś pretekst do pokaleczenia się nawzajem, np. taki Myślibor, na ostatnim przyjęciu dał gościom do picia koktajl Mołotowa. ''Na szczęście'' nikomu nic się nie stało. Odbył się tylko darmowy pokaz fajerwerków i pana Rysia zwolnili z obowiązku zburzenia zachodniej ściany pałacu. Wilku niepocieszony po tym zdarzeniu emował się aż tydzień, ale wątpię, żeby zaprzestał swych działań.
Po tych wspominkach Alerel wzięła porządny haust soku pomarańczowego. Po krótkim namyśle wypiła cały dzbanek.
    Agata pędziła korytarzem, powstrzymując się przed wybuchnięciem głośnym śmiechem. 'Nie wiem czy aby na pewno dobrze zrobiłam... A cholera z tym.. ale muszę ostrzec Myślibora. To może się dla kogoś źle skończyć' Parsknęła przyśpieszając kroku. W założeniach miała iść prosto do 'Wielkiej Sali' ale po drodze ekhem.. musiała załatwić jeszcze kilka ważnych... spraw. Gdy wpadła do Sali impreza już się rozgrzewała, wszyscy byli co najmniej w 'stanie chwiejnym' a ONA już tam była....
- Borciu!Boooooooorciu!!- wrzeszczała Alerel przepychając się przez tłum w stronę Myślibora chwalącego się Hamerowi swoimi nowymi i błyszczącymi Marines. Dopadła do niego i rzuciła się w ramiona zbijając z tropu władce Danii. Myślibor nawet nie drgnął, był albo tak zszokowany, albo zajęty myśleniem co ta Alerel znowu knuje. Raczej stawiam na to pierwsze. Kuzynka tuląc się i bełkocząc coś o wiecznej miłości i tym podobnych bzdurach obmacywała władce Ukrainy... Boże... w życiu nie widziałam tak 'drastycznej' sceny.
Nawalona kuzyneczka to była prawdziwa rzadkość, jej cholerna abstynencja, która tak irytowała jej brata i Myślibora i z której próbowali ją wyleczyć nagle została... nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa na to cudowne zjawisko... zdeptana? podeptana i wrzucona pod starą, zakurzoną kanapę na zatęchłym strychu 'domku' letniego Imperatora. Mój cudowny plan się powiódł hahaha. Wiedziałam, że dolanie vooodeczki do jej ukochanego soczku pomarańczowego zadziała ha... mam cie kochana! Ale wracając do 'gorących scen', które zaczynały chyba się lekko wymykać spod kontroli... Alerel wciąż tuliła się do 'Borcia' mamrocząc coś pod nosem... chyba już wiem, czemu nigdy nie piła... zachowywała się jak małe kawaiiiiiii dziecko O_o Ale poza tym wszystko chyba szło po mojej myśli.eh... no może poza tym, że Myśliborowi najwyraźniej spodobało sie zachowanie kuzyneczki... Maaaaaatko.. a ja myślałam, że tamte sceny były 'krwawe' chyba zaraz puszczę pawia.... Ależ moje przemyślenia są głębokie... cholera mogłam nie pić tej przeklętej whiskey... w czasie gdy Agathe użalała się nad sobą Alerel, zaczęła zachowywać się 'dość dziwnie' z wersji kawaiiii przełączyła się na tryb ''sexbomba', co wzbudziło niemały zachwyt wśród męskiej części 'publiczności'.
Alerel zdążyła już pozbyć się butów i teraz właśnie wchodziła na stół, co jak przeczuwała Agathe nie mogło skończyć się dobrze.
- To już chyba lekkie przegięcie...- mruknęła opadając na najbliższe krzesło.
- Też tak myślę- warknął ktoś za nią. Poderwała się z siedzenia jak oparzona i odwróciła stając twarzą w twarz ze zdegustowanym Kurzelem. 'O jasna, kurna cholera! Teraz to już jestem martwa! Al zresztą też...'
Wpatrywał się intensywnie w Alerel próbującą stanąć prosto, przy okazji zrzucając ze stołu nowiutką zastawę Emili. 'Jak ja nienawidzę gdy się wkurwia.... Do tego wali od niego vódą... Idiota'
- Michał daj spokój- mruknęła odwracając się w stronę kuzynki, która siała spustoszenie pośród bogu ducha winnych filiżanek i półmisków.-  Alerel kurwa Thriviel Rivyan Iso Tithrandir do jebanej nędzy złaź z tego stołu!! NATYCHMIAST!- wydarła się Agathe uciszając wszystkich.
-Hmmm...jakie śliczne kieliszki...pewnie z ciosanego, weneckiego szkła, cóż za misterna rooobootaaa...i już po kieliszkach...hahahahaaaa- takie komentarze leciały na prawo i lewo podczas tańca (który chyba już podchodził pod erotyczny...), który Alerel wykonywała akurat na stole. Nagle dziewczyna odwróciła się chwiejnie i wlepiła wzrok w swoją drugą ofiarę tego wieczoru. Okazał się nią nie kto inny jak sam WIELKI Car Kurzel.
- Ej Kuurzel! Ty dupo wołowa oddaj coś moje! Nie będzie rusek pluł nam w twarz ni dzieeeci naam geermaanił...nie to jakoś inaczej szło...NIEWAŻNE...oddaj po dobroci! Bo się wszystko wyda i powiem,powiem komu kapsle ze sprośnościami żeś dawał (xD) i będziesz mnie błagał na tych swoich krótkich kolankach, żeby się nie wyydda...aałoooooooooo....hahahahahahahah
- Na Tyra, śmiesz się jeszcze chować za MOJĄĄ kuzynką...ale nieeee! I taaak się wszystko wydaaaa...hhahahahah!!!!! Jeszcze nie masz nawalone w gaac..ieie?! No oczywiście, że,,nieeee ha bo zazaraz wyślesz jakieś muutanty, albo Odyn wie co...ODDAWAJ COŚ MOJE!- po krótkiej wiązance wyszeptanej pod nosem, Alerel zaczęła atak ofensywny, tzn. wzięła pierwsze lepsze kieliszki i zaczęła ciskać je w cara podkreślając je na przemian przekleństwami norweskimi i urywanym ODDAAAAJ!
Agata stała jak wryta wpatrując się w kuzynkę strzelającą jak karabin przekleństwami wycelowanymi w Kurzela i uchylając się przed tymi bardziej 'materialnymi' kierowanymi również w niego. 'To zaczyna się wymykać spod kontroli kurna' pomyślała padając na podłogę i czołgając się w stronę najbliższego stołu. 'CO JA NAJLEPSZEGO KURWA ZROBIŁAM! Ale muszę przyznać że ubaw jest..'
-A TY GDZIE SIĘ WYBIERASZ?! COOOO?? AGATHEEE!!!! Wracaj ty tchórzu! Zabawa się DOPIERO rozkręca! KUUUURZEEEEL! OODDDDAAAWAAAJ MOJĄ FINLANDIĘĘĘ! MOJA, ROZUMIESZ!!?? MOOOJAA!!!!!!!!!!- to chyba był kres sił władczyni Skandynawii, przynajmniej tak się niektórym wydawało. Alerel zeskoczyła ze stołu i cisnęła ostatnią serię kieliszków w Kurzela z bojowym okrzykiem ''MOJE!'', car chyba był przyzwyczajony do tego rodzaju zachowań i wypracował już sobie strategię jak uniknąć chmary kieliszków nieprzypadkowo zmierzających w jego stronę. Pomijając władcę Mateczki Rosyji to reszta władców bawiła się przednie. Przyjechali się zabawić, ale nie spodziewali się, że zabawa będzie aż tak wspaniała. Teraz z rozdziawionymi gębami śledzili wzrokiem Alerel i jej potyczkę z carem. Nagle jakby ktoś przełączył pstryczek uwaga dziewczyny przeniosła się na inna ofiarę. Imperator, który niestety za późno się zorientował co jest grane, wylądował nagle na podłodze.
Agata przykucnęła za stolikiem i z rosnącym przerażeniem wpatrywała się jak kuzynka ląduje na Myśliborze. 'O kurna... zaczyna mi się to podobać..' zachichotała, ale w tym momencie obok jej głowy przeleciał jeszcze jeden kieliszek. 'Cholera'. Miała ochotę krzyknąć coś w stylu „Dawaj kochanaaaaaa” ale z trudem się od tego powstrzymała. 'Dam jej jeszcze chwilkę, a potem spróbuję obezwładnić.' Wystawiła głowę nad blat stołu ' Dobra teraz... Oooo cóż za smakowicie wyglądające ciasteczka... Może poczekam jeszcze chwilkę' Mruknęła z zadowoleniem przyglądając się kątem oka jak kuzynka pozbawia Myślibora marynarki....
'Co tej dziewczynie odbiło... Alerel się nawaliła... O kurwa. Świat głupieje. Ale nie powiem, że mi to nie odpowiada...' mruknął zadowolony 'To pewnie JEJ robota może jej za to podzękuje... mimo wszystko jednak jej przywale...'
Po chwili Imperator był już na wpół nagi, a pod ścianą piętrzył się stosik wszelakiej broni, której pozbawiła go Alerel. 'Dobra koniec z tymi ciasteczkami kurna!' Agata już chciała wstać, gdy kuzynka pochyliła się nad ogłupiałym Myśliborem i przyciskając usta do jego ucha wyszeptała coś dla niej niedosłyszalnego.
    Hmmm...zemsta jest słodka heheh...Pochyliła się nad nim i lekko muskając go wargami wypowiedziała te dawno wyczekiwane słowa. Taaak...już dawno nie miała tak dobrego humoru. Coś w niej mówiło jej, że coś jest nie tak, ale zbytnio się tym nie przejęła i kontynuowała swe dzieło. Widziała, że Imperator jest w stanie lekkiego szoku. Dopóki tak tkwił rozebrany miała nad nim przewagę. W końcu nie codziennie rzuca się na ciebie kobieta w celach no mhmhhmmm... Po krótkiej chwili namysłu Alerel wyszeptała swoim uwodzicielskim altem:
- Poczujesz się tak, jak nigdy w życiu...mrr... - Po tych słowach wstała i uśmiechnęła się perfidnie. Zamachnęła się i swoim czółenkiem trafiła go prosto w brzuch.
-To za upicie moich wikingów!- nastąpił następny cios,miał być krocze, jednak dziewczyna zlitowała się i w ostatniej chwili zmieniła trajektorię lotu swojej stopy. But trafił w udo.
- To za zaniżanie mojego autorytetu wśród wojsk!
- A to za wtargnięcie do mojego zamku!- Alerel nabrała tchu i wrzasnęła na całe gardło:
- IMPERATOR DOKLEJA SOBIE BROOODĘĘĘ!!!!!!!!AHAHAHA!
Wszyscy z zapartym tchem obserwowali scenę rozgrywającą się w kącie sali. Jakoś nikt nie miał ochoty powstrzymywać pijanej dziewczyny, ani ratować Myślibora. ('Idź w cholerę! A co mi tam!'- Agata; 'Ja też tak bym chciał'- Wielbiciele Sadomaso) Wykazywali jedynie zainteresowanie w wilczym podbródku pokrytym blond zarostem. Alerel wykorzystała tę chwilę nieuwagi i szybko podbiegła do królowej Emilii. Przybrała najbardziej próchniczotwórczą minę na jaką było ją stać i wręczyła zaskoczonej królowej prezencik pokryty srebrnym papierem. Potem szybko podbiegła do swojej kuzynki i wręczyła jej tak samo upakowany podarunek.
Odwróciła się powoli i z zabójczą precyzją cisnęła ostatnim pudełeczkiem w cara.
- A masz zarazo! Poznaj hojność Królowej Skandynawii, phi.- po tych słowach podniosła wysoko podbródek i chyba zamierzała wyjść z sali, ale w pół kroku się rozmyśliła. Lekkim krokiem podeszła do trzeźwiejącego moralnie Imperatora i kucnęła przy nim.
- Do następnego, Booorciu~!- po czym cmoknęła go w czoło, wywołując wśród męskiej części widowni głośny pomruk. -Do zobaczenia Agathe! Pozdrów ode mnie Janka...no i oczywiście Emilii ekhem....~~!- krzyknęła na całą salę i skierowała się do wyjścia lekkim zygzakiem. Nagle zza filara wyłoniła się blada postać w czarnym smokingu.
- O... już jesteś. Co tak późno?!- warknęła Alerel. - Co ty masz na sobie...
-A...Ten smoking...To był pomysł Vigrid. Jakoś nie mogłem jej wyperswadować, że ten ubiór to nie jest najlepszy pomysł. Stwierdziła, że jak na syna rzeźnika to ten ubiór będzie wyśmienitym rozwiązaniem. A tak na marginesie to wali od ciebie wódą na kilometr O Jaśnie Pani.- uśmiechnął się przymilnie wampir. -Pański brat się martwi. Chyba już czas wracać.
Agata patrzyła osłupiała na stojącą przed nią Alerel z zabójczo cukierkowym uśmieszkiem. Wręczyła jej prezent ciągle szczerząc się jak idiotka 'Co to ma kurwa przepraszam być.... Najpierw próbuje nas wszystkich pozabijać do cholery a teraz...' patrzyła zszokowana jak kuzynka całuje Myślibora, który to wyglądał jak trafiony przez jakiś średniej wielkości pocisk ' ekhem.. nie no może przeginam, ale facet nie wygląda dobrze... dobra robota kuzyneczko, ale i tak czeka cię kazanie... i kacus gigantus haha' nagle jak duch obok Alerel zmaterializował się jej kochaś Pan Pierwiastek z piątego okresu, ósmej grupy... wyglądał jak Sebcio w tym garniaczku... 'Eh.. zaczynam się rozpływać... to chyba przez ten alkohol' w tym momencie uświadomiła sobie że dziś 'prawie' nic nie piła i zgarnęła ze stojącego obok stolika 'parę' kieliszków z winem.
Imperator wstał chwiejnie. No, Alerel ma zagwarantowaną długa i bolesną wojnę - mruknął. Potem przeniósł wzrok na budki w drugiej części sali. jak spodziewał się władca, większość gości skusiła się na cukierki, które były tak naprawdę El Es Di, połączonymi z czymś jeszcze...I stworzyły się dość ciekawe pary. Nie licząc chlubnych wyjątków, jak np. Agathe Okrutna siedząca w koncie i pijąca, mamrocząc coś o "cholernym burdelu" i "AIDS".
Władca Ukrainy spojrzał z przerażeniem na te pary, które nie były zakrywane przez zasłony. Hamer i Gosia, Trójkącik władczyni Fhancji & organizatorki tego całego syfu, władczyni Niemiec i znanego skądinąd towarzysza ucieczki Imperatora. Turcy przyjechali ze swym haremem, więc władca tegoż państwa nie musiał zabawiać się z nikim, wręcz przeciwnie: część facetów lghnęła w stronę jego przyczepy... "Jak on tu wepchnął przyczepę?" - pomyślał imperator.
No, tak czy owak, miałem rację, że nie chciałem przyjść...ale, swoją drogą, to ciekawe, czy Emila ma tu kamery... - zamyślił się ukrainiec z Polski, patrząc na ten burdel. Po chwili przeniósł spojrzenie na cara, wchodzącego do bram haremu, potem na Rafała, jedynego moralnego, a jeszcze później na różnorakie pary, o których (w niektórych przypadkach) wolałby zapomnieć... W końcu przysiadl się do Agaty, żłopiącej w kącie jakąś dziwną breję o kolorze błota. Okazała się ona gorącą czekoladą z wódką. (CO?! Jak można było tak zbezcześcić voooooode! - stwierdził Imperator, patrząc na płyn)
-A ty co? Nie uczestniczysz w HivHivHura, Agato?
- Porypało cię? Mogę zaakceptować baseny z wódką, LSD, pancerfausty i cały ten syf, ale ten wielki burdel...? - prychnęła.
- Zgadza się. Cholera, moje miejsce jest na froncie...a burdel? Tak, burdele są fajne, dopóki nie wtrąca się do nich El Es Di - sapnął, siadając ciężko na krześle obok.

...
CDN.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.tibiaot.pun.pl www.gbforum.pun.pl www.combat-forum.pun.pl www.rebeldebb.pun.pl www.senpuu.pun.pl